Wynagrodzenie za korzystanie z kapitału – tego właśnie domagają się banki, które masowo pozywają frankowiczów. Stanowi to ich odpowiedź na spór, w jaki weszły na mocy pozwów złożonych przez klientów w związku z chęcią unieważnienia umowy kredytowej bądź odfrankowieniem kredytu. Kto może spodziewać się pozwu i dlaczego banki decydują się wejść na wojenną ścieżkę ze swoimi klientami?
Przerwanie biegu zadłużenia
Pozew, w którym banki domagają się wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, może otrzymać każdy klient, który w 2019 roku i później wszedł w spór z instytucją kredytową. W ten sposób banki chcą przerwać biegu trzyletniego okresu przedawnienia roszczeń. Termin ten liczony jest od momentu złożenia przez klienta oświadczenia, że nie zgadza się na dalsze utrzymywanie umowy w związku z klauzulami abuzywnymi. Jeśli pozew nie zostanie złożony terminowo, banki nie będą mogły dochodzić od klientów swoich praw. Warto jednak mieć na uwadze, że w chwili obecnej sądy zawieszają procedowanie tego typu spraw, bowiem najczęściej nie są jeszcze rozstrzygnięte spory główne, a więc w kontekście odfrankowienia kredytu lub umorzenia umowy.
Czym jest wynagrodzenie za korzystanie z kapitału?
Wiadomo już, dlaczego to właśnie teraz banki pozywają frankowiczów za korzystanie z kapitału. Niemniej jednak warto odpowiedzieć na pytanie, czym właściwie jest wynagrodzenie za korzystanie z kapitału? Otóż banki domagają się zadośćuczynienia za fakt czasowego użyczenia pieniędzy klientom. Jeśli sąd orzeknie nieważność umowy kredytowej, musi dojść do wymiany płatności, tak jak kontrakt w ogóle nie został podpisany. Bank zwraca więc klientowi raty kredytu wraz z odsetkami, natomiast klient bankowi – pożyczony kapitał. Niemniej jednak instytucje podnoszą, że przez pewien okres klient mógł korzystać z pieniędzy, osiągając przy tym różne korzyści. Dlatego też domagają się odpowiedniego wynagrodzenia, które powinno być, zdaniem przedstawicieli banków, adekwatne do warunków panujących obecnie na rynku.
Pozew o wynagrodzenie – prawdziwy motyw
Składanie pozwów o wynagrodzenie ma swoje drugie dno, o którym warto wspomnieć. Chodzi tutaj przede wszystkim o to, aby zastraszyć potencjalnego powoda, który zamierza złożyć pozew przeciwko bankowi. Mamy tutaj do czynienia z aspektem czysto psychologicznym – klient banku, który chce oddać sprawę na wokandę, dostaje ostrzeżenie. Jeśli złoży pozew, może spodziewać się podobnego, wystosowanego przeciwko niemu przez bank. Ma go to zmusić do pewnej refleksji i ostatecznie dokonania oceny, czy walka z tak potężną instytucją rzeczywiście jest opłacalna? Warto jednak spojrzeć na sprawę szerzej – pozwy przeciwko frankowiczom negują prawnicy, którzy uważają, że są one bezpodstawne. Zdaniem ekspertów szansa na wydanie korzystnego dla banku wyroku jest minimalna, zwłaszcza mając na uwadze fakt, iż wciąż toczą się procesy o unieważnienie umowy. Banki, składając tego rodzaju pozwy, niejako same sobie przeczą, a jednocześnie wydają na siebie niekorzystny wyrok.